Minął już ponad rok, od kiedy zakończyliśmy remont naszego pierwszego, własnego mieszkania.
Nie wygląda już tak, jak wspominam je z dzieciństwa, ale wciąż wiąże się z nim dużo wspomnień, ponieważ od zawsze mieszkała tu moja babcia.
Słodycze nie spadają już z lampy w kuchni (Wasze babcie też robiły takie sztuczki?), a mieszkają w szufladzie pustych kalorii na gorsze chwile, zaraz pod telewizorem.
Zniknął stary piec węglowy i spiżarka, w której mieszkały słoiki starsze niż ja.
Nadszedł czas na bardzo duże zmiany, a zdecydowanie najbardziej dumna jestem z naszej kuchni.
Mój mąż był na tyle uprzejmy, że pozwolił mi się rządzić w kwestii ogólnej wizji tego pomieszczenia. Wymarzyłam sobie, że będzie tam dużo przestrzeni, miejsca do robienia bałaganu, który zawsze towarzyszy mi przy gotowaniu.
Dlatego postawiłam na tzw. kształt litery „U” i rezygnację ze stołu kuchennego.
Na razie niestety wciąż jadamy wspólnie głównie kolację na kanapie, więc wiedziałam, że próba stworzenia jadalni w kuchni nie ma większego sensu.
Kuchnia jest biała, przełamana lekką szarością ścian, drewnem i dodatkami w popularnym obecnie „miedzianym” kolorze. Wszystko to uzupełnia stalowo-szary sprzęt AGD firmy Electrolux.
Do kuchni nie mamy drzwi. Zaraz po prawej stronie stoi moja wyczekana, wielka lodówka, która daje radę, nawet po powrocie z wielkich zakupów. Pojemność lodówki oraz zamrażarki – to był nasz priorytet podczas wyboru sprzętu. Jeśli chodzi o układ wewnątrz – można go bez problemu dopasować do siebie, zarówno w kwestii półek, jak i pojemników na drzwiach. Dodatkowo inteligentny No Frost w zamrażarce naprawdę się sprawdza i eliminuje problem jej rozmrażania.
We wpisie o tym, jak ułatwić sobie życie na diecie wspominałam również o cennej szufladzie NaturaFresh, gdzie dla trwałości mięsa czy ryb możemy ustawić temperaturę 0’C.
Idąc dalej dochodzimy do centrum zamieszania, czyli piekarnika parowego do zabudowy oraz płyty indukcyjnej. Już dawno pokochałam indukcję. Mimo że to zupełnie inny technicznie rodzaj smażenia/gotowania niż na ogniu, to potrawy są równie smaczne. Głównie czystość oraz zaoszczędzony czas przekonały mnie do tego rozwiązania. Nie bez znaczenia jest też bezpieczeństwo, ponieważ płyta nagrzewa się jedynie na wyznaczonym polu, pod używanym naczyniem kuchennym.
Warto również wspomnieć o tym, jak delikatnie obchodzi się z patelniami czy garnkami, które mogą nam służyć dużo dłużej. Ta płyta, jak i cała seria SLIM-FIT jest bardzo łatwa w montażu, nawet w przypadku cienkich blatów.
W kolejnym narożniku mamy kącik kawowo – herbaciany oraz pierwsze zagłębie gniazdek (myśląc o tym, żeby ich braki nas nie irytowały, powstało ich tyle, że można by obdzielić całą kamienicę). Dochodzimy wreszcie do okna i mojego ukochanego, szerokiego do samego okna blatu. Mieszka na nim na stałe drewniany blok do krojenia, który kupiłam Tomkowi w prezencie (grunt to dobrze przemyślany prezent drogie Panie!).
Oczywiście nie mogliśmy dłużej obyć się bez zmywarki. Z racji tego, że do przygotowania herbaty dla 2 osób potrafię zużyć 4 łyżeczki, o obiedzie nie wspominając – po prostu musiała do nas dołączyć.
Postawiliśmy na dużą zmywarkę wolnostojącą Electrolux ESF8810ROX z uwielbianym przez wszystkich naszych gości światełkiem led. Nowością była dla mnie szuflada na sztućce, która szybko okazała się być dużo wygodniejsza niż tradycyjny koszyk. Oprócz tego ten sprzęt ma bardzo wygodne uchwyty na kieliszki, więc nie musimy się martwić o delikatne szkło. Mieszczą się w niej również bez problemu bardzo duże garnki oraz inne naczynia o nietypowych kształtach.
W związku z tą wygodą postawiliśmy na zlew jednokomorowy, aby maksymalnie zaoszczędzić powierzchnię na blatach.
Jak widać „wolna powierzchnia” blatów została szybko pochłonięta przez masę rzeczy. Jestem raczej minimalistką, więc najchętniej widziałabym na wierzchu tylko kilka drobiazgów, ale niestety mam to do siebie, że jak już schowam coś do szafki, to przestaje tego używać. Dlatego większość drobnej elektroniki oraz mój robot kuchenny stoją na stałe na widoku.
W kącie kuchni po lewej stronie znajduje się komin, który wyłożyliśmy ciemnymi płytkami, aby go wyeksponować. Niestety brakło mi tam kilku centymetrów na stworzenie mini kącika kawowego, więc ostatecznie stanęła tam drewniana skrzynia, którą pomalowałam i ozdobiłam poduchami. W środku segregujemy papier i część plastiku.
Kuchnia zdecydowanie przoduje w naszym mieszkaniu, jeśli chodzi o zbieranie komplementów. Jest to również moje ulubione pomieszczenie, najbardziej dopracowane, przemyślane i spójne. Po roku użytkowania mogę śmiało powiedzieć, że nie zmieniłabym w niej właściwie nic.
Jeśli macie jakieś pytania lub planujecie remont i chcielibyście się poradzić – piszcie w komentarzach! 🙂
10 komentarzy
Madzia Rębowiecka
17 października 2018 o 07:02Bardzo gustownie 🙂
abydoemerytury
17 października 2018 o 10:56Ja planuję remont kuchni w przyszłym roku i na razie "tylko oglądam" 🙂 bardzo fajna kuchnia! a mogłabyś podać wymiary?
Agata
19 października 2018 o 12:20Trudne pytanie, musiałam cofnąć się do projektów 😀
Kuchnia ma mniej więcej 290 na 330 cm 🙂
fitwomen.pl
18 października 2018 o 18:41Kuchnia urządzona przepięknie! Bardzo mi się podoba 🙂
10kg.pl
18 października 2018 o 21:38Świetna kuchnia! Kolory rewelacyjnie ze sobą kontrastują. Pozdrawiam:)
Kinga
19 października 2018 o 13:38Jest piękna! 🙂
Magdalena Półtorak
3 listopada 2018 o 14:46Mnie już niedługo czeka urządzanie dosłownie wszystkiego, więc takie informacje chłonę jak gąbka! 🙂 Dzięki za wpis i małą inspirację odnośnie blatu.
K.
4 listopada 2018 o 14:44Kuchnia przepiękna! Tak bardzo chciałabym mieć własny kąt, ale jeszcze muszę poczekać jakiś czas 🙂
Ewa-Handmade-Art
12 listopada 2018 o 18:35Kuchnia jest wspaniała.Mnie też czeka remont,tylko moja jest bardzo mała i chyba sama nie bardzo wiem jak ją urządzić.
Będę musiała skorzystać z fachowej porady.
Bardzo się cieszę że trafiłam na twój blog ,fajne przepisy,porady.
Super że podajesz kaloryczność potraw,choć nie wszędzie-szkoda.Bo to jest bardzo pomocne jeśli liczymy kalorie,jak to w moim przypadku.
suicide6redemption
9 stycznia 2019 o 16:53A gdzie się tak długo podziewa nasza miła pani dietetyk 🙂