Bez nabiału/ Desery

Ciasto marchewkowe bez glutenu / 6 urodziny bloga!

Wczoraj wieczorem myślałam o publikacji tego przepisu.

Myślałam o tym, że jest już jeden marchewkowiec na blogu i cofnęłam się w czasie do tamtego wpisu.. dopiero po chwili doszło do mnie, że pierwsze urodziny bloga świętowałam postem z przepisem na ciasto marchewkowe, a zaraz potem, że przecież kolejne są już dziś!

Często zapominam o tej rocznicy, czuję, że to było już tak dawno temu, ale skoro już taki zbieg okoliczności się nadarzył, to dokładnie po pięciu latach pojawi się nowe, urodzinowe ciasto marchewkowe bez glutenu.

Oczywiście była też chwila refleksji, która przedłużyła się nawet do dziś, bo chciałam napisać coś więcej niż dwa zdania i jakoś tak przyszło mi do głowy, że wcale się nie znamy.

Bardzo często dochodzę do wniosku, że nigdy nie dałam się poznać swoim obserwatorom, raczej rzadko pokazywałam siebie w mediach społecznościowych (trochę więcej jak już pojawił się instagram), a już na pewno nigdy nie dzieliłam się z Wami jakoś specjalni swoim życiem prywatnym. Może to i dobrze? Może nie? Sama nie wiem, ale chyba wolałabym, żeby Dietetyczne Fanaberie kojarzone były z osobą/blogiem, a nie jakimś tam facebookowym fanpagem, który publikuje zdjęcia jedzenia.

Nie nadrobię oczywiście tych sześciu lat, ale pomyślałam, że dla Was i dla siebie przybliżę w dużym skrócie te lata, które razem spędziliśmy. No to jedziemy!

2011 - Grudzień, blog wystartował. Jestem na drugim roku dietetyki na ŚUM, oprócz tego pracuję jako modelka i jestem świeżo po swoim pierwszym kontrakcie w Chinach. Kompletnie nie mam jeszcze pojęcia na temat zdrowego odżywiania, zamieniłam kanapki na płatki kukurydziane z mlekiem, liczę kalorie i myślę, że jestem fit. Głowy nie dam, ale chyba wracam na jeden sezon do pół-profesjonalnej gry w tenisa stołowego, czym zajmowałam się przez 8 lat od podstawówki.

2012 - 2 i 3 rok studiów, blog zaczyna nabierać rozgłosu, blogerów kulinarnych jest na tyle mało, że regularne, sensowe posty oraz fajne pomysły sprawiają, że trafiam do magazynu SHAPE, co daje kolejnego, napędowego kopa. Latem lecę na mój drugi kontrakt - tym razem do Hong Kongu, na początku trzymam się nieźle, a potem totalnie płynę i przylatuję do domu w formie utuczonej kluseczki, wracam na dobre do aktywności fizycznej. Tańczę, biegam, a potem zaczynam przygodę z siłownią.

2013 - Dużo się dzieje, blog jest już wielką machiną, mimo, że kończę studia i mam dla niego co raz mniej czasu. Latem lecę na swój ostatni kontrakt do Kantonu, mało pracuję więc jestem codziennie na siłowni i grzecznie chodzę wieczorem spać. Po powrocie oświadcza mi się mój mąż, a ja snuję plany i namawiam go do wyjazdu do Warszawy, której nienawidzi, ale mam tam opcję swojej wymarzonej pracy - bookera międzynarodowego w agencji, w której wcześniej pracowałam jako modelka.

2014 - Wiosną bronię licencjat na pełnym luzie, przygotowuje się do niego już mieszkając w Warszawie, gdzie przeprowadzamy się na początku roku. W pracy zajmuje się rynkiem azjatyckim, więc jako kompletny świr sprawdzam w nocy maile po 3 razy. Niestety czasu co raz mniej, ale na blogu lądują hity takie jak gryczanki, fasolowy jabłecznik czy jogurtowe sosy. Nie mogę iść na studia magisterskie bezpośrednio po licencjacie, bo skończyłam w środku roku, więc zapisuje się na studia podyplomowe z żywienia sportowców na AWF Warszawa.

2015 - W styczniu ze smutkiem rozstaje się z moją ukochaną pracą. Jestem totalnie wkręcona w siłownie, zmieniam kompletnie swoje patrzenie na trening, żywienie i sylwetkę - zdecydowanie więcej wagi przywiązuję do wartości odżywczych, a mniej do kalorii. Dalej mieszkamy w Warszawie, a ja decyduje się na jedyny, możliwy krok - otwarcie poradni online. Wiem, że dzięki Wam i Dietetycznym Fanaberiom sobie poradzę. Pod koniec roku z racji zmiany i odstawienia antykoncepcji zaczynają się moje problemy zdrowotne. W czerwcu wracamy do Gliwic, wyznaczamy datę ślubu na 2016 🙂

2016 - Rok zaczyna się tak intensywnie, że nie wiem co się dzieje, a mój organizm jest w stanie fatalnym. Czuje się strasznie, tracę połowe włosów, wiem dobrze co się święci - szybka diagnoza, Hashimoto. Jestem załamana, prowadzę wiele dziewczyn z tą chorobą i przeżywam to jak koniec świata. Z racji tego, że śpię po 12 godzin i nie funkcjonuje do końca normalnie - nie jestem w stanie sprostać stworzeniu książki z wydawnictwem, które zaproponowało mi współpracę.

W lipcu wychodzę za mąż, emocje opadają, hormony się regulują, wychodzę na prostą, ale blog mocno obrywa, szczególnie, że w kryzysie nie podchodzę do diety ascetycznie. Wciąż trenuję na siłowni, biorę już ponad 100% swojej masy ciała w martwym ciągu i świętuje swoje pierwsze podciągnięcie.

2017 - Kupujemy mieszkanie po mojej ukochanej babci, generalny remont, wymarzona kuchnia, trochę stresu i dużo radości. Mam ogródek, własnoręcznie z Tomkiem robimy nasz pierwszy trawnik. Mój organizm średnio radzi sobie ze stresem, zaczynam na długie tygodnie tracić apetyt, co utrudnia mi realizowanie planu treningowego, ale ostatecznie udaje mi się ukończyć Gliwcki Półmaraton.

Mało jem, dużo śpię i za dużo się stresuje, ale idą Święta, więc wszystko jest jakieś przyjemniejsze 🙂

Także jak widzicie.. wzloty i upadki jak u Was wszystkich, staram się poprawić częstotliwość publikacji nowych przepisów, ale jak już mam więcej czasu to kompletnie nie mam apetytu i jem to co akurat jestem w stanie, bo już dawno nie myślę w kategoriach "ale fajnie, że nie chce mi się jeść".

Tym bardziej doceniam tych wszystkich, którzy są ze mną na dobre i na złe!

Ciasto marchewkowe bez glutenu

Drukuj przepis
Porcje: przepis na malutką tortownice - 18-22 cm

Składniki

  • 120 ml wody
  • 100 g mąki ryżowej
  • 100 g mąki gryczanej
  • 200 g marchwi
  • 2 jajka
  • 30 g oleju kokosowego
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 50 g cukru trzcinowego
  • 40 g rodzynek
  • 40 g orzechów włoskich
  • 20 g słonecznika
  • łyżka ciemnego kakao
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki kardamonu
  • otarta skórka z 1/2 pomarańczy
  • 1/3 łyżeczki soli

Przgotowanie

1

Marchew obieramy i ucieramy na małych oczkach tarki.

2

Mąki łączymy w misce wraz z przyprawami, kakao, solą, cukrem, proszkiem i sodą.

3

Orzechy włoskie wkładamy do blendera, mielimy kilka sekund, następnie rozdrobnione dodajemy

4

do suchych składników razem z rodzynkami i słonecznikiem.

5

Jajka roztrzepujemy z olejem, wodą i otartą skórką z pomarańczy, mix wlewamy do suchych

6

składników, dodajemy również utartą marchew i całość mieszamy do połączenia się składników.

7

Masę przekładamy do foremki, pieczemy w 180'C przez 40 minut.

8

Ciasto marchewkowe przechowujemy w lodówce, jest dobre nawet 4 dnia!


Ciasto marchewkowe

Jeśli przebrnęliście przez przydługawy wstęp, jesteście ze mną od lat albo od dzisiaj – dajcie znać! Napiszcie w komentarzu jak tu trafiliście, czy macie swoje ulubione przepisy, albo wielkie wtopy, które wylądowały w koszu 🙂 będzie mi bardzo miło, dziękuję!

Może Ci się spodobać również

11 komentarzy

  • Odpowiedz
    Anonimowy
    10 grudnia 2017 o 21:01

    Hej, zaglądam tu chyba od 2013 roku, od czasu kiedy zaczęłam zmieniać swoje nawyki żywieniowe i bardzo mi w tym pomogłaś. Teraz sama eksperymentuje tak, aby stworzyć coś dobrego i wartościowego pod względem odżywczym ��

    • Odpowiedz
      Agata
      11 grudnia 2017 o 10:05

      Hej! To już prawie 5 lat razem :)) fajnie, że zaczęłaś sama eksperymentować, o to właśnie chodzi! Wszystkie zdrowe przepisy można spokojnie dopasować pod siebie i swoją rodzinę 🙂
      Pozdrawiam!

  • Odpowiedz
    Paulina K
    10 grudnia 2017 o 21:08

    Trafiłam na tego bloga 2 lata temu, później zastanawiam się nad kupnem diety. Miałam dużo wątpliwości: "jak to tak przez internet", "nikt mnie nie oszuka?" itd. Ale dziś wiem że to była najlepsza decyzja w moim życiu, ani razu nie pożałowałam wydanego grosza. Nie osiągnęłam celu, ale nie uważam się za przegraną, moje wyniki zmieniły się o 180 stopni, moja endokrynolog była w szoku. Zrozumiałam, że wszystko przychodzi z czasem, ale nie czekam na cud tylko wciąż korzystając z przepisów na blogu staram się być coraz lepsza. Pani Agata chyba została stworzona do bycia dietetykiem.

    • Odpowiedz
      Agata
      11 grudnia 2017 o 10:03

      Paulinka <3 dziękuję Ci za przemiłe słowa i bardzo się cieszę zarówno z wyników jak i zmiany podejścia do tego wszystkiego, sama wiem, że zrozumienie, że wszystko przychodzi z czasem też przychodzi z czasem, ha! Teraz będzie już tylko lepiej, buziaki :-))

  • Odpowiedz
    Anonimowy
    10 grudnia 2017 o 22:21

    Trafiłam na bloga jakieś 5(?)lat temu, jako nastolatka zaczynająca się interesować tym, co ma na talerzu. Nie pamiętam zupełnie czego szukałam, ale ponad połowa przepisów została wówczas zapisana w moich zakładkach. Na dodatek gdzieś przeczytałam, że jesteś z Gliwic – podobnie jak i ja. Jakaś taka otucha wstąpiła w moje serce, że w tym wielkim internecie jest ktoś z mojego ukochanego miasta i dodatkowo takie fajne przepisy wrzuca, że od tamtego czasu co tydzień wieczorem w niedzielę sobie tu wchodzę i patrzę czy jest coś nowego. 🙂 jak tylko pojawiłaś się na FB to instant like. Jeden z niewielu blogów, którym jestem nieprzerwanie wierna od "pierwszego wejrzenia" 🙂

    • Odpowiedz
      Agata
      11 grudnia 2017 o 10:01

      Ale super, dzięki za feedback! 🙂 Mam nadzieję, że w takim razie kiedyś spotkamy się na warsztatach kulinarnych, które prowadzę w okolicy 🙂 pozdrawiam ciepło #teamGliwice !

  • Odpowiedz
    Kinga
    11 grudnia 2017 o 05:34

    Świetny pomysł! 😉

  • Odpowiedz
    nika
    11 grudnia 2017 o 16:13

    Nie pamiętam jak trafiłam na bloga… to było wieeele lat temu 😉 I od tego czasu śledzę namiętnie. Dzięki za świetne miejsce w sieci! 🙂

  • Odpowiedz
    Anonimowy
    15 grudnia 2017 o 09:16

    Pyszne ciacho! Wczoraj robiłam i rozeszło się w mgnieniu oka 🙂
    Uwielbiam Twoje przepisy, co rusz coś u Ciebie wynajduję i od razu robię 🙂 Ostatnio hitem była tarta ze szpinakiem i suszonymi pomidorami – boska 🙂
    Oby tak dalej!!

    • Odpowiedz
      Agata
      21 grudnia 2017 o 11:51

      Bardzo się cieszę i dziękuję za miłe słowa <3

  • Odpowiedz
    Boblo.pl
    30 grudnia 2017 o 16:01

    Bardzo lubię przeglądać blogi tego typu, są one dla mnie ogromną inspiracją.

  • Napisz komentarz