Czy wy też, kiedy myślicie o czymś suszonym, to w pierwszej kolejności przychodzą Wam do głowy jabłka i śliwki? Jeśli nie to bardzo dobrze, bo dla Tych bardziej kreatywnych będą mini nagrody, ale o tym na końcu posta.
W kwestii suszenia – bardzo przyjaźnie się ze swoim piekarnikiem, ale nieco mniej z toną blach i foremek, która w nim mieszka, a czasem wyjeżdża na wycieczkę np. na kuchenny stół z racji tego, że właśnie muszę coś upiec.
Właśnie skończyła się suszyć porcja domowej, suszonej włoszczyzny, która często mi się przydaje
jak zachce nam się gorącej zupy, a okazuje się, że w lodówce została 1 mała marchewka i 2 listki pietruszki.
Nie mniej jednak nie przedłużając wstępu, przejdźmy do plusów i minusów.
Plusy:
- Wielkość i waga urządzenia – w brew pozorom suszarka jest dość „zgrabna” i lekka, a po złożeniu zajmuje już na tyle nie wiele miejsca, że prawdopodobnie zmieści się w przeciętnej szafce z garnkami.
- Funkcjonalność – do samego faktu możliwości korzystania z suszarki nie muszę Was chyba przekonywać – oczywiście, że suszone owoce nie są najmniej kalorycznym produktem, ale wciąż bardzo zdrowym i przebijającym inne przekąski. Natomiast jeśli jesteśmy na bardzo restrykcyjnej diecie i nie potrafimy oprzeć się podjadaniu – możemy przygotować sobie chipsy z warzyw korzeniowych – buraki, pietruszka, marchew, seler – jestem pewna, że coś wymyślicie! Nie zapominajmy również o ziołach rosnących na naszym parapecie lub w ogródku, które możemy ususzyć!
- Łatwość obsługi – suszarka ma właściwie „4 guziki na krzyż” i nie musimy nawet wyciągać instrukcji obsługi – regulacja czasu, dwa poziomy natężenia i przycisk włącz/wyłącz. Dodatkowo składa się z niewielu elementów więc złożenie jej trwa kilka sekund.
- Powierzchnia suszenia – jest dość spora i możemy ją regulować dokładając lub zdejmując poszczególne piętra – z powodzeniem ususzymy na niej jednocześnie kilogram jabłek.
- Zapach – ostatni i najważniejszy pozytyw – zapaaach! Coś pięknego! przed Bożym Narodzeniem chyba wrzucę ją do salonu i będę suszyć kawałki piernika, bo suszarka roznosi ten piękny aromat w całym pomieszczeniu!
Minusy:
- Czas suszenia – jest bardzo różny i wbrew pozorom ciężko go określić. Oczywiście nie jest to niczyją winą, po prostu trzeba trochę wprawy, żeby dojść do tego co i ile się suszy, z jakimi przerwami oraz nie możemy zapomnieć o fakcie, że szczególnie warzywa i owoce nigdy nie są sobie równe w składzie, więc zależnie od ilości wody, stopnia dojrzałości no i oczywiście grubości plastrów/kostek – ten czas będzie inny. Trzeba mieć jednak na uwadze, że nie jest to takie „hop siup” i jeżeli chcemy uzyskać pyszne bananowe chipsy czy suszone śliwki, to trzeba będzie poczekać nawet do kilkunastu godzin.
- Hałas – suszarka oczywiście musi wydawać charakterystyczny dźwięk obiegu powietrza. Najlepiej moim zdaniem puszczać suszenie na noc np w zamkniętej kuchni czy innym pomieszczeniu, bo wtedy nikomu nie będzie przeszkadzała. Maszyna nie jest zbyt hałaśliwa, natomiast domyślam się, że przy 10 godzinie ktoś kto ma otwartą kuchnię na salon może zacząć się irytować 😉
- Koszt użytkowania – z góry wiadomo było, że jak tylko tato zauważy suszarkę, to będzie chodził za mną i krzyczał „Agata czemu to dalej chodzi?! Wiesz ile to prądu zużywa?” Fakt jest faktem – dorzucamy sobie kolejne urządzenie elektryczne, które jak wspomniałam wcześniej musi być włączone X godzin, więc trochę tego prądu schodzi.
Ja jak do tej pory poczyniłam chrzanowe chipsy z buraków, chipsy jabłkowe i typowe suszone jabłka,
suszone grzyby oraz suszone śliwki i banany no i wyżej wspomnianą włoszczyznę.
Jak na razie moim faworytem są właśnie chipsy bananowe, które po pokruszeniu na pewno będą
idealne dla tych, którzy robią sobie domowe mieszanki musli lub dorzucają bakalie do swoich owsianek.
Podsumowując – czy warto kupić taką suszarkę?
I tak i nie – serdecznie polecam ją osobom spożywającym na co dzień owsianki z bakaliami i po prostu lubiącym suszone owoce, jak również tym, którzy mają swoje ogrody/działki i mnóstwo plonów, które można przerobić, ale czasem się marnują, a można by je właśnie np ususzyć.
Jest również na pewno cenna dla grzybiarzy i osób, które hodują w domu zioła.
Koszt urządzenia nie jest duży, więc jeśli macie miejsce w kuchni lub w spiżarni na przechowywanie suszarki to na pewno przyda się Wam w zamknięciu wielu aromatów w postaci suszonych skarbów.
Natomiast jeżeli należycie do osób raczej kolekcjonujących kuchenne maszyny i używających ich okazjonalnie raz w roku, to nie ma sensu sobie zagracać kuchni, ponieważ 4 grzybki na krzyż na święta można sobie ususzyć w domowych warunkach bez pomocy elektroniki.
56 komentarzy
Alicja
4 listopada 2013 o 16:25Kiedyś próbowałam suszyć cukinię, którą pokroiłam w cieniutkie plasterki i obsypałam solą 🙂 Przyznam że wyszły zaskakująco dobre, coś a'la chipsy 🙂 aliss1406@o2.pl
Anonimowy
4 listopada 2013 o 16:27Ja bym spróbowała ususzyć swoje ulubione owoce, czyli mango i ananasa, gdyż najczęściej owoce te można spotkać w wersji kandyzowanej zawierającej masę cukru.
joanna_tanana@wp.pl
Anonimowy
4 listopada 2013 o 16:33Ususzyłabym pestki z dyni, które mi zostały po tym boskim serniku 😉 myszatanka@gmail.com
Marzena Polańska
4 listopada 2013 o 16:35Ja nie w kwestii konkursu tylko rady: można oszczędzić prąd i czas robiąc wstępne suszenie na kaloryferach (zwłaszcza teraz) na tackach grillowych aluminiowych. Potem dopiero wkładać do suszarki. Tak ususzone rzeczy są smaczniejsze (bo nie poddawane od razu wysokiej temperaturze) i też suszarka chodzi zamiast 5 godzin jedną godzinę.
Anonimowy
4 listopada 2013 o 16:38z pewnością ususzyłabym truskawki, ponieważ przez tak krótki czas w roku można się nimi cieszyć, a te kupne są bardzo drogie. oczywiście dorzuciłabym do tego dużo warzyw i owoców z mojego ogrodu, szczególnie włoszczyzny. ciekawym pomysłem jest także ususzenie pigwy do herbaty 🙂 gosiaos2@wp.pl
monika adamek
4 listopada 2013 o 16:41ususzyłabym truskawki, tak żeby móc je dodawać przez cały rok do owsianki lub jogurtu naturalnego i poprawiać sobie tym samym humor w szare jesienne 🙂
monikaadamek92@gmail.com
monika adamek
4 listopada 2013 o 16:42jesienne dni* 😉
Anonimowy
4 listopada 2013 o 16:56Drogie Dietetyczne Fanaberie! O suszarce słyszałam już dużo wcześniej. Po raz pierwszy znalazłam ją klika lat temu w jednym z hipermarketów z napisem na pudełku: suszarka do grzybów. Kupiłam, ale jako prezent ślubny dla kuzynów – zapalonych grzybiarzy. Tego roku kupiłam ją sama i stała się naszym hitem! Ostatnio od 2 miesięcy nagminnie susze POMIDORY. Probowałam już kilka wersji. Najlepiej suszyć je bez skórki (wtedy smak i kolor jest najlepszy). Kładąc na suszarkę lekko je solę. Średnio po 6 godzinach upycham do słoiczka i.. zalewam oliwą z oliwek, dodaję ząbek czosnku i zioła prowansalskie. Smak, który powstaje już po tygodniu jest nie do opisania 🙂 Takich suszonych pomidorków nie znajdzie się w żadnym sklepie. A dla mnie to istny rarytas. A muszę dodać, że zalewa posłuszyła mi również do sałatek z rukolą lub bruschettki.
Część pomidorków nie zalewam – są jak chipsy, które uwielbiamy podbierać i… rzuć.
Suszonymi pomidorkami dzielimy się teraz ze znajomymi – stały się hitem i naszym odkryciem 2013 roku 🙂 Polecam serdecznie!
P.S. W razie gdyby spodobała się moja propozycja załączam mój adres mail: megim87@gmail.com
Anonimowy
12 października 2015 o 19:23Czy te suszone pomidory w zalewie z oliwy się już nie pasteryzuje?
mika_nika
4 listopada 2013 o 17:13jak długo suszy Pani banany? i czy wychodzą Pani gumowe czy kruche? robiłam je i wyszły troche gumowate, ale o wiele smaczniejsze niż te kupne !
Anonimowy
4 listopada 2013 o 17:14Wiśnie! 🙂 bleak1@o2.pl
Anonimowy
4 listopada 2013 o 17:24Z chęcią ususzyłabym brzoskwinie/morele. Te kupowane w sklepie są nie raz bardzo dosładzane i już nie wiadomo czy to wciąż morela czy może już cukierniczka. A także, nie wiem czy to się uda, ale z pewnością bym spróbowała zrobić coś na kształt rodzynek. Mam akurat winorośl z małymi owocami, dosyć słodkimi, które można by spróbować ususzyć.
pat27sz@gmail.com
Majka
4 listopada 2013 o 18:40Gdyby sie tylko dało – ususzyłabym plasterki żółtego sera. Może wyszlyby z tego moje uluboione chipsy serowe? :))
Anonimowy
4 listopada 2013 o 18:42Ususzyłabym owoce: jabłka, banany, truskawki, brzoskwinie i ananasy, bo są to moje ulubione dodatki do warstwowych deserków z jogurtem naturalnym i serkiem homogenizowanym, które bardzo często zajadam z mamusią, a jednak sklepowe to zawsze mają niepotrzebne dodatki..
meldz@vp.pl
Anonimowy
4 listopada 2013 o 18:50Hmm… A ja, gdybym miała taką suszarkę, zaczęłabym od buraków i marchwi (na czymś trzeba przetestować sprzęt), a potem zabrałabym się za… dynię! Ususzona dynia, pokrojona w kostkę lub plasterki, doprawiona pieprzem i ostra papryką, całość zalana w słoiczku oliwą z oliwek <3 Po prostu mistrzostwo! Idealnie nadaje się do sałatek i świetnie komponuje się ze świeżym szpinakiem, fetą i uprażonym słonecznikiem. Pamiętam, że babcia robiła ją jak przyjeżdżałam do niej na weekendy – nasza mała tradycja 🙂 A dynię suszyła pokrojoną w kostkę i nawleczoną na nitkę przy piecu w kuchni :))
kajko.kam@gmail.com
Anonimowy
4 listopada 2013 o 19:06w moim domu juz od dawna korzystamy z dobrodziejstwa suszarki. suszymy grzyby, jablka, pomidory, wiśnie ( wczesniej odsokowane) i banany. Nasza suszarka niestety nie ma opcji dmuchania zimnym powietrzem i niestety suszenie ziol sie nie udaje.
@mika_nika suszenie bananow w naszej suszarce trwa 5 godzin, banany musza byc dobrze dojrzale, wtedy wychodza najlepsze.
jeszcze jedna rada dla suszacych 🙂
kiedy juz suszone kawalki dobrze sie nagrzeja warto przesunac poszczegolne pietra tak zeby miedzy nimi bylo wiecej przestrzeni a co jakis czas zmienic ich kolejnosc tak zeby pietro nr 1 bylo pietrem nr 5
Pozdrawiam 🙂
Anonimowy
4 listopada 2013 o 19:35Ja ususzyłabym skórkę od jabłka. Często wyrzucamy obierki od jabłek, a wysuszone są pyszne! Są super chrupiącą przegryzką. W piekarniku schły naprawdę króciutko. Polecam mail: mpotajczuk@gmail.com
iAlice
4 listopada 2013 o 20:06Warto ususzyć chili, bo moje ukochane suszone chili na wyczerpaniu, a w Polsce bywa drogie. Taki rarytas można wykorzystać do wszystkiego, bo jest bardzo aromatyczne. Wykorzystać jako sól-chili (bardzo przydatna przyprawa) 🙂
pasikonik98@gmail.com
Anonimowy
4 listopada 2013 o 20:40Mając takie urządzenie ususzyłabym liście jarmużu 🙂 Te cudne warzywo to bogactwo witamin i składników odżywczych. A w postaci "chipsów" pewnie każdy by się na nie skusił 🙂
mmonia164@gmail.com
Dagmara Bandzarewicz
4 listopada 2013 o 21:01Gdybym to czarodziejskie urządzenie miała to ususzyłabym taki rajski owoc zwany "Pitaja" Nazwa tego owocu brzmi egzotycznie, a nawet bajkowo. Owoc o różowej skórce przypomina mi kaktusa,a w środku to istny raj dla oka i niebo dla ust przypominające w smaku kiwi nie jedne śniadanie ożywi. Ususzone dodam do mojej owsianki i już są kolorowe wszystkie poranki;-)
dagmara@bandzarewicz.pl
meis
4 listopada 2013 o 21:02My ostatnio suszyliśmy tylko grzyby, bo warzywka na zupy mrozimy, tak samo koper i pietruszkę, zioła suszymy jeszcze latem na cieple, bo suszone suszarką bardzo tracą aromat i np. taka bazylia pachnie jak zwykłe liście, mięta podobnie, pietruszka i seler jeszcze jako tako pachną sobą.
Kimaaa
4 listopada 2013 o 22:30ojejku, jakbym miała suszarkę to próbowałabym ususzyć chyba wszystko. Zaczynając od jabłek, bananów, śliwek, truskawek, żurawiny, moreli i pomarańczy. Przez grzyby, zioła, marchewki, buraki, pietruszkę. A potem na pewno skusiłabym się zrobić taką mieszankę suszonej włoszczyzny i zaczęłabym eksperymentować. Może pomidory albo skusiłabym się na suszone mięso, którego nigdy w życiu nie próbowałam. Jedno jest pewne – z pewnością miałabym gigantyczne rachunki :)) kimaaa7@gmail.com
setterka
5 listopada 2013 o 05:18Ja jako osoba lubiąca dziwaczne rzeczy i próbująca coraz to nowsze ususzyłabym wszystko pod ręką żeby sprawdzić czy wyjdzie z tego coś dobrego:D A teraz na myśl przyszedł mi chleb (który może robić wtedy za grzanki),świeże zioła,orzechy i wszystko co dostępne i nie wybuchłoby podczas suszenia:D
setterka@gmail.com
Anstahe
5 listopada 2013 o 06:45Jestem również za tym, aby podsuszyć na kaloryferach-ja zrobiłam wąską konstrukcję z listewek obciągniętą gazą, a potem dosuszyć na suszarce. Najlepsza jest do grzybów, chociaż postępuję tak jak pisałam poprzednio. Denerwuje czas suszenia. Dzisiaj trzeci dzień suszę włoszczyznę i jestem pewna, ze po raz ostatni. Pozdrawiam.
acquen
5 listopada 2013 o 08:44A ja bym ususzyła wołowinę. Jadłabym to jako przekąskę, na kanapce, a może i nawet do zupy. Dodatkowo miałabym pewność, że jem produkt nienasycony chemią 🙂 acierniewska@gmail.com
Dorota
5 listopada 2013 o 08:57Ususzyłabym zioła: mietę z własnego ogródka, bazylię, natkę pietruszki , nać selera i pora . Zaparzenie np . takiej mięty zimą- bezcenne 🙂
dorota_milewska13@wp.pl
Dagmara Jabłońska
5 listopada 2013 o 09:33W zależności od sezonu chyba suszyłabym wszelakie owoce. Truskawki i jabłka (jedno i drugie tylko te z własnego ogródka), gruszki, pomarańcze, itd., itd. … jeeej na samą myśl cieknie mi ślinka. Miałabym moje ulubione owoce przez caaaaaały rok.
ciiii@wp.pl
Avrea
5 listopada 2013 o 12:50ja na pewno suszyłabym kilogramy pomidorów , bo uwielbiam suszone w oliwie i ze słonecznikiem ;p , truskawki i maliny 😉
pozdrawiam
Dzikowiec
5 listopada 2013 o 12:53Mam suszarkę i bardzo jestem z niej zadowolona. Ciągle jej używam 🙂 Najbardziej lubię suszone jabłka z dodatkiem startej kory cynamonowej – smakują świetnie w roli zdrowej przekąski. Ponad to uwielbiam suszyć zioła, stewię, a hitem ostatnich dni jest suszona papryka, która po zmiksowaniu w blenderze stanowi doskonałą domową przyprawę, nadającą zarówno smak, jak i kolor potrawom.
Pozdrawiam 🙂
marikac1@wp.pl
Kwiatuszek160
5 listopada 2013 o 13:55Ja bym ususzyła papryczki chilli tak dla odrobiny pikantności 🙂 i oczywiście selera pociętego w plasterki oprószonego odrobiną soli mmm coś ala chipsy:) pyszota , madziara7137@interia.pl
Kama
5 listopada 2013 o 16:26Świetna jest ta suszarka, nie widzę w niej żadnych wad 🙂
Suszyć można wszystko! U mnie w workach gotowe są:
jabłka
gruszki
pomarańcze (idealne do grzańca)
liście mięty (innych ziół nie lubię, wolę świeże)
marchewka
seler
banany
grzybki
Pychota!
Anonimowy
5 listopada 2013 o 17:23Ja z braku suszarki zaopatruję się w supermarketach takimi rarytasami, a mając taki bonusik w domu, zapewne w ruch poszłyby moje ukochane morele, jabłka, gruszki. U mnie w kuchni schodzi dużo ziół, więc zapewne ususzyłabym liście bazylii, rozmaryn, oregano. Dobrym pomysłem byłoby też ususzenie marchewki oraz pokrojenie w plastry selera, posypanie go ziołami i mamy pyszne chipsy 🙂 Ola
Olkaa_145@interia.pl
Anonimowy
5 listopada 2013 o 18:26Ja bym ususzyła cytryny i pomarańcze pokrojone w plasterki, które sprawdzają się świetnie nie tylko w celach spożywczych, a także jako piękna dekoracja na święta! Ja przewlekam przez takie plasterki nitkę i wieszam na choince:) Pozdrawiam.
asia_wasik@wp.pl
Magda60005
5 listopada 2013 o 20:07Babcia suszy dla mnie jabłka i banany- uwielbiam!
Gdybym sama miała suszyć wybrałabym mango, bo suszone "kupne" ma w składzie mąkę ziemniaczaną i związki siarki,a jego cena powala na łopatki.
Anonimowy
5 listopada 2013 o 20:28Gdyby miała suszarkę, zaszułyłabym przede wszystkim:
1. Zioła – np. oregano, tymianek, miętę, rozmaryn. Świeże zioła są fantastyczne, ale czasami do niektórych potraw lepiej pasują zioła suszone. A jak wiadomo, te domowe są o niebo lepsze niż ze sklepu 🙂
2. Liście (np. melisy) i suszone mieszanki owoców, które mogłabym wykorzystać do zrobienia własnej mieszanki herbaty. Kiedyś już taką zrobiłam i była PYSZNA (do herbaty dodałam wtedy ususzoną żurawinę, płatki róży i skórkę pomarańczy). Taka suszarka to kopalnia herbacianych pomysłów 🙂
3. Plasterki cytryn i pomarańczy – co roku suszymy je, przewiązujemy nitką i wieszamy na choince. Piękne, świąteczne dekoracje.
4. Papryczki chili – wg mnie dają zupełnie inną ostrość i aromat niż świeża papryczka. Odrobina oliwy i takiej domowej chili do makaronu i voila – mamy ekspresowy, smaczny obiad 🙂
Pozdrawiam, Ania
annmar1@interia.pl
Magda Horabik
5 listopada 2013 o 20:41Gdybym była w posiadaniu takiej suszarki na pierwszym miejscu do szuszenia postawiłabym zioła np. bazylię,miętę,majeranek,a także czosnek itd.Czemu ? Odpowiedź nie jest trudna.Kupując małe paczuszki po parę złotych,byłabym w posiadaniu swoich własnych malutkich zbiorów ziół i mam pewność,że nie przechodzą one innych procesów jak naturalne suszenie.Myślę też,że użyłabym takiego sprzętu do wysuszenia lawendy.Co rok zbieram kwiaty lawendy,które upiększają mój dom swoimi fioletowymi kwiatuszkami,lecz po kilku dniach więdną,a mi pozostaje tylko wspomnienie cudownego zapachu.A więc potraktowałabym z chęcią kilka bukietów cieplejszym powietrzem,by zapach fiołkowych listków towarzyszył mi przez cały rok ! 🙂
Anonimowy
6 listopada 2013 o 10:31Odpowiedź na Twoje pytanie nasunęła mi się od razu 🙂 W związku z moim zamiłowaniem do gotowania i pieczenia oraz zboczeniem zdrowego papu suszarkę wykorzystałabym do owoców, płatki kokosa, mango, ananas, papaja, gruszka, banan, jabłko czy nawet kiwi. Chciałabym zrobić sobie kolorowy zapas zdrowych (i niedosładzanych!!!) elementów dekoracyjnych głównie do babeczek, aby całkowicie wyeliminować cukrowe, czekoladowe i pełne chemii guziczki, perełki, posypki itp ustrojstwa :), dodatkowo myślę że owoce te sprawdziłyby się przy pieczeniu ciasteczek i ciast. Ma być ładnie, ma cieszyć oko ale przed wszystkim ma być zdrowo!!!
Pozdrawiam,
B
depresja91@wp.pl
Basia Kozieł
6 listopada 2013 o 10:35Ususzyłabym pomidory, bo zimą zawsze tęsknię za aromatycznymi, pachnącymi pomidorami, których wtedy brakuje a także morele, winogrona, skórkę pomarańczową bowiem ciężko dostać w sklepach takie bez dodatku dwutlenku siarki. Wtedy wiem, że jem zdrowo i smacznie!
baska_koziel@poczta.onet.pl
Mary Emily
6 listopada 2013 o 16:07Gdybym miała taką suszarkę w pierwszej kolejności ususzyłabym owoce-jabłka z cynamonem i banan, by dodawać go do owsianki (wciąż namawiam mamę, by jadła owsiankę z owocami). Potem zrobiłabym buraki z oregano, papryką słodką i ostrą-jako chipsy. Do tego marchewka z curry.I coś o czym marzyłam od dawna-własna wegeta, czyli suszona marchewka, pietruszka, seler, por, cebula, pietruszka i to wszystko doprawić.
mary.emily90@gmail.com
Anonimowy
6 listopada 2013 o 18:56koperek i natka pietruszki, pyszne do zup 🙂
aronię do mięs i ciast
kwiaty do ozdoby 🙂 świetnie spiszą się jako ozdoba jesiennych i zimowych dekoracji
kwmonika@op.pl
Anonimowy
7 listopada 2013 o 17:58pomarancze, suszone pasujá do wszystkiego, dan glównych, deserów, a przede wszystkim herbat i grzanego wina <3
fensi-gaja@wp.pl
Sylwia Borowska-Kazimiruk
9 listopada 2013 o 00:55nie musiałam długo zastanawiać się nad tym, co w pierwszej kolejności wrzuciłabym do suszarki, żeby przez cały rok móc rozpieszczać się i zadbać o równowagę swojego organizmu. na pierwszy ogień poszłaby pokrzywa – nadal jeszcze niedoceniana roślina, z której napar to prawdziwe błogosławieństwo! zarówno jako aromatyczny wywar, popijany wieczorami przy dobrej książce, jak i w domowym SPA (działa cudownie na skórę i włosy). w następnej kolejności: mięta, mniszek lekarski, lawenda, lipa itd. dzięki temu żadne dolegliwości w porze jesienno-zimowej nie są już straszne!
dodatkowo, jako pyszną przekąskę do chrupania w ciągu dnia, wybrałabym słodki, aromatyczny korzeń białej pietruszki 🙂
sylwia.borowska.kaz@gmail.com
Inga
9 listopada 2013 o 07:12A ja bym ususzyła całą wiosnę, lato i jesień żeby w zimie mieć co wyjmować ze słoików:)
Mam małe dziecko, któremu staram się rozszerzać dietę w sposób jak najbardziej naturalny, ale im więcej o żywieniu czytam, tym bardziej czasem jestem przerażona. Kończy się to tym, że coraz więcej rzeczy tworzę sama- pieczemy chleb na zakwasie, robimy domowe wędliny, wkładam lato w słoiki i zakręcam szczelnie.. Żal mi jednak warzyw zalanych octowo-słono-cukrzaną zalewą i z chęcią oszczędziłabym im tych dodatków po prostu je susząc na czipsy.
A potem to już popłynęłabym zapewne susząc listki lipy na jesienne podziębienia, morze czarnej porzeczki żeby wsypywać garściami do jaglanki i do herbaty, gruszki żeby dodawać do ciast, słodkie październikowe pomidory, no i obowiązkowo cytrusy- bo podsuszone wyglądaja jak witraże w zimowych oknach czy powieszone na choince. A ten zapach- marzenie!!:)
Inga
9 listopada 2013 o 07:13No i tak się rozmarzyłam, że maila nie podałam:) igis@gazeta.pl
Anonimowy
9 listopada 2013 o 22:02od poniedziałku przechodzę na dietę, więc na dzień dzisiejszy ususzyłabym wszystko 😉 później natomiast oprócz pomysłów podanych na stronie 😉 cytrynę i pomarańcze – dla odmiany do dekoracji, żeby kuchnia nabrała trochę "nowości" , zawsze jakaś odmiana – byłyby piękne ozdoby! Dodatkowo (nie wiem czy można, ale zaryzykuję 😉 ) zioła! To już nie tylko do ozdoby 🙂 Uwielbiam zioła – wszystkie! Od rumianku po majeranek… mmmm juz czuję te zapachy 🙂 Pozdrawiam serdecznie mr_zetka@op.pl
dobiezka
9 listopada 2013 o 22:19Ususzyłabym grzybki, następnie zmieliłabym je na drobne cząsteczki. Byłaby to idealna przyprawa/panierka do inncych potraw – ryb, kotletów czy jako dodatek do sosów.
😉
dobiezka@o2.pl
Anonimowy
10 listopada 2013 o 05:49Kocham chipsy i żeby nie jeść tych sklepowych to ususzyłabym ziemniaki. Pokroiłabym na bardzo cieniutkie plasterki, posypała papryką, koperkiem czy solą morską. Nie wiem czy by coś z tego wyszło, ale cały czas bym probowała
vingt@o2.pl
Anonimowy
10 listopada 2013 o 11:52Ostatnio ususzyłam kiwi – i muszę przyznać że efekt końcowy był zaskakujący;) vici18@o2.pl
Anonimowy
10 listopada 2013 o 13:23Najchętniej ususzyłabym owoc kaki (albo jak ktoś woli persymony). Rzadko można spotkać w sklepie ususzoną wersję tego owocu, a według mnie smak jest rewelacyjny. Jeżeli ususzymy owoc, który jako świeży był cierpki, to ususzona wersja w smaku bardzo przypomina figę.
karolinqa1992@wp.pl
alice139
10 listopada 2013 o 13:51Jeden, dwa, trzy, cztery,
Suszarka to urządzenie jak z wyższej sfery.
To pomocnik w kuchni pierwszej klasy,
W niej suszą się same rarytasy.
Tylko i wyłącznie woda z nich jest usuwana,
Zapach , smak i wartość odżywcza jest zachowana.
Mam za domkiem ogródek mały,
Z niego plon jest okazały.
W tym roku na zioła postawiłam,
W tym przekonaniu na przyszłość się uzasadniłam.
Widocznie ziemię polubiły,
Na sitach suszarki chętnie by zagościły:
Bazylia, mięta, głóg , tymianek i oregano,
Od tego roku to u mnie „suszarkowe” miano.
alice139@interia.pl
Dorota Jodko
10 listopada 2013 o 16:47A ja w takiej suszarce ususzyłabym:
jabłka, buraki, marchewkę, pomarańcze i pomidory, a następnie użyła ich do garnirowania potraw, bo jemy także oczami.
jodko.dorota@gmail.com
Alina Grabarek
10 listopada 2013 o 18:50Ja mając takie urządzenie, ususzyłabym zioła, aby móc używać je przez cały rok oraz plastry cytryny i pomarańczy, które byłyby świetną ozdobą choinkową (a święta już tuż, tuż…).
Pokusiłabym się też o ususzenie cienkich plastrów marynowanego mięsa, aby otrzymać tzw. jerki 😉
grabarekalina@gmail.com
Anonimowy
10 listopada 2013 o 19:32Chipsy marchewkowe ( cienkie plasterki marchewki posypuje bazylią ) , imbir krojone w długie plastry 🙂 no i najlepsze , gruszka!! mniam . lokin59@gmail.com
Anonimowy
10 listopada 2013 o 20:10Skarpetki, by szybko wyschły, a jesienią zimno;) A na poważnie, to majeranek, tymianek, lawendę, by pachniało pięknie, a potem, w potrawach- smakowało:) Oraz jabłuszka, gruszki, śliwki- na kompot do Wigilii, i grzybki na zupę grzybową;) Pyszności! I jeszcze bułki i chlebek na sucharki, lub do własnoręcznie zrobionej bułki tartej. Własna bułka, to nie to co sklepowa;)
ynorts@strony.pl
Magda Horabik
18 listopada 2013 o 21:159.flake01@gmail.com
Anonimowy
27 stycznia 2017 o 11:53A co z BPA?