"-..o zrobiłaś cantuccini!
-To nie są cantuccini, tylko biscotti!
-No mówię Ci, że cantuccini bo przecież takie kupuje..."
No ale to w końcu moja siostra mieszka we Włoszech, nie ja, więc pewnie wie lepiej pomyślałam..
Ale okazało się, jak tak przeglądam google, że to chyba jedno i to samo 🙂
Już baaardzo dawno planowałam upiec takie ciastka śniadaniowe, tyle przepisów już przeglądnęłam i dochodzę do wniosku, że jeśli coś można zrobić na milion sposobów, to chyba właśnie to..
Biscotti z orzechami włoskimi i suszonymi morelami
Drukuj przepisSkładniki
- 30 g orzechów włoskich
- 25 g suszonych moreli
- 100 g mąki pszennej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 jajko
- 35 g cukru pudru
- 10 g cukru waniliowego
- 1/2 łyżeczki soli
Przgotowanie
Całe jajko ubijamy w naczyniu około 10 minut.
Następnie przesiewamy do niego mąkę z cukrem pudrem i proszkiem do pieczenia, dodajemy cukier waniliowy lub aromat, sól i posiekane bakalie.
Wszystkie składniki miksujemy przez chwilę, ciasto będzie bardzo suche - wysypujemy je na stolnicę i dogniatamy ręcznie i formujemy wałek o wymiarach mniej więcej 20x5 cm (pamiętamy o podsypaniu mąką).
Wałek przenosimy na blaszkę z papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 160 stopni na 30 minut.
Po upływie tego czasu ciasto wyjmujemy, przekładamy na deseczkę do krojenia i pozostawiamy na około 15 minut do ostygnięcia.
Gdy nie będzie już gorące kroimy je na 0,6 - 0,8 cm plastry, które znów układamy na papierze i pieczemy 5 minut, po czym każde ciastko obracamy i pieczemy kolejne 5 minut.
17 komentarzy
głodomorek
8 czerwca 2012 o 22:32pochrupałabym, piękne są 🙂
mariszka
9 czerwca 2012 o 04:31Śmiesznie! wczoraj też je piekłam, mój wałek – przed pokrojeniem, po upieczeniu – wyglądał dokładnie identycznie! U mnie ze śliwkami i migdałami, będę publikować niebawem 🙂 Twoja wersja też piękna!
Gosia
9 czerwca 2012 o 06:07To są moje absolutnie ukochane ciasteczka i nie przestaje ich jeść mimo aparatu na zębach 🙂 Co do nazwy to biscotti to po włosku po prostu ciasteczko. Gdzieś czytałam, że poprawnie powinno się na nie mówić biscotti di Prato (pochodzą z miasteczka Prato)
noclaudine
9 czerwca 2012 o 06:27Uwielbiam to! Ostatnio jadłam u znajomej i ledwo co mogłam się oderwać, żeby wszystkiego nie zjeść ;p
burczymiwbrzuchu
9 czerwca 2012 o 07:11Miałam podobny dylemat. Kiedyś kolega zrobił biscotti, twierdził, że to cantuccini i próbowaliśmy sprawdzić jaka jest różnica;) najważniejsze, że są obłędnie pyszne, niezależnie od nazwy
abcmojejkuchni
9 czerwca 2012 o 08:55Fajne ciacha:)
Dusia
9 czerwca 2012 o 09:47nazwa nie ważne, skoro tak pysznie wygląda
Will.i.am
9 czerwca 2012 o 11:19Ja piekłam je dwa dni temu, ale z przepisu bez jajka. I też dziwie się że tej nazwy używa się zamiennie, podczas gdy biscotti to również normalne biszkopty w sklepie we włoszech.
kornik
9 czerwca 2012 o 13:00niezależnie czy biscotti, czy cantuccini są pyszne:)
S.B.
9 czerwca 2012 o 21:55wyglądają pysznie! a co do nazwy to mniej więcej tak jak z kwadratami i prostokątami: wszystkie cantuccini to biscotti, ale nie wszystkie biscotti to cantuccini. bicotti to ogólnie ciasteczka, biscotti di Prato = cantuccini 🙂
od-kuchni
10 czerwca 2012 o 15:40Kusząco pyszne dodatki 🙂
Enjoy
10 czerwca 2012 o 20:17Och, na wakacjach we Włoszech pożeram je w strasznych ilościach. Ale to chyba właśnie jeden z tych sentymentalnych smaków (jak dania urlopowe czy świąteczne), których nie chciałabym dotykać w domu. Raz w roku musi wystarczyć 🙂
onionchoco
12 czerwca 2012 o 10:58Mniejsza o nazwę, chodzi o smak… i to jaki! Wyglądają przepysznie.
zufik
12 czerwca 2012 o 12:36Morele i orzechy bardzo mi pasują, muszę zapisać Twój przepis;)
Ervisha
15 czerwca 2012 o 09:41ja zawsze myślalam ze to to samo 😀
dodaje do ulubionych bloga
http://www.magicznykociolek.blox.pl
Sylwia
22 sierpnia 2012 o 07:36Przepis wczoraj wypróbowany, właśnie delektuje się cantuccini przy porannej kawie 😉 ciasteczka są mega! wszystko robiłam zgodnie z powyższym przepisem, podwoiłam jedynie proporcje. Polecam! 🙂
magda
18 czerwca 2014 o 09:27bardzo smaczne, fajny przepis ale zdecydowanie trzeba robić z przynajmniej podwojonej porcji 🙂